Plany wydawnicze vs rzeczywistość
Nie lubię zmieniać planów. W pierwszej piątce talentów Gallupa mam Aktywatora i Stratega. To bardzo przydatne talenty, ale mają też swoje mroczne strony. Bo jak strateg coś zaplanuje, a aktywator zacznie działać to prą do przodu jak burza i bardzo trudno im się zatrzymać, żeby zmienić kierunek lub poczekać. A niestety, czasami jest to konieczne.
W zeszłym roku zrobiłam wielką rozpiskę. Plan wydawniczy na cały rok. Co miesiąc (z wyjątkiem stycznia i sierpnia) mamy zaplanowaną premierę. Właśnie zaczynamy kwiecień i... w tym roku nie wypuściliśmy ani jednej nowej książki. Co prawda w kwietniu planowane są dwie premiery, a w maju kolejne dwie, więc rachunek się wyrównuje, ale jednak takie przesunięcia są dla mnie trudne.
A z czego wynikają? Po pierwsze – braki papieru w drukarniach. Jedna z książek gotowa była z początkiem marca. Postanowiliśmy dać ostatnią szansę drukarni, w której drukowaliśmy do tej pory. Ale ostatecznie zrezygnowaliśmy (nie chcę się wdawać szczegóły, szkoda nerwów). Wybraliśmy inną drukarnię, która powiedziała: Spoko, przyjmujemy zamówienie, ale na papier trzeba poczekać do końca marca, zaczniemy drukować na początku kwietnia. No cóż, czekamy. Tydzień później zrobiliśmy wycenę do kolejnej książki. Nie załapała się już na zamówienie marcowe – na papier do niej będziemy czekać do końca kwietnia. (Kwestię rosnących cen papieru przemilczę).
Po drugie – nasi autorzy. Zaraz, zaraz. Czy ja twierdzę, że opóźnienia powodują nasi kochani autorzy? Tak, ale, co muszę podkreślić, nie wynika to z ich opieszałości czy nie wywiązywania się z umów, ale z... ambicji. Jedna z autorek do samego końca wprowadzała poprawki i dopieszczała każde słowo. Druga, na propozycję usunięcia jednego z działów książki (który wydawał mi się za mało treściwy) powiedziała: Nie odpuszczamy! Dopiszę, uzupełnię, zredaguję! Będzie! Super, mi też zależy na jak najlepszych książkach. Więc nie odpuszczamy, walczymy. Czasem kosztem mojego pięknego planu wydawniczego, ale na pewno z korzyścią dla czytelników.
Po trzecie – wojna w Ukrainie. Trudno udawać, że sytuacja za wschodnią granicą nie miała wpływu na naszą firmę. Z jednej strony spadek sprzedaży i obawa o to, co dalej. Z drugiej – totalna blokada mentalna. Nie byłam w stanie promować książek, jakby nic się nie stało. Z trzeciej – pomysł na książkę z kołysankami (choć jak najbardziej piękny i doceniany) trochę nam jednak rozbił plan.
Ok, pożaliłam się. A teraz czas do roboty. W najbliższym czasie... będzie się działo!
|