Piękno różnorodności i edukacja rodzinna
Moja znajoma ma przyjaciółkę (wiem, zaczyna się jak kiepski żart. Daj mi szansę). Z żalem i troską opowiada mi, jak bardzo się zagubiła. Porzuciła wszystko co miała – karierę, miejskie życie, aby wyprowadzić się na wieś i utknąć z dziećmi w domu. Tak się składa, że ja też ją znam. Chyba nie spotkałam mamy, która byłaby bardziej spełniona w swojej roli. Ma pięcioro dzieci, drewniany dom i dużo zwierząt. Jej dzieci od początku są w edukacji domowej i temat ten stał się też jej obszarem zawodowym. Poza edukacją domową i imieniem niewiele nas łączy. Nie wyobrażam sobie wyprowadzki na wieś, nie mogłabym zrezygnować z pracy, a jeśli chodzi o liczbę dzieci uważam, że dwójka jest idealna.
Ta historia pokazuje dwie rzeczy – jak piękna jest różnorodność i jak bardzo trudno nam to dostrzec i docenić. Nie ma dwóch jednakowych rodzin. Dwóch identycznych scenariuszy. Każdy z nas ma własną definicję szczęścia. Dla kogoś będzie to drewniany dom z gromadką dzieci. Dla kogoś innego miejskie życie z dwójką (lub bez). Spełnienie można odnaleźć w pracy, ale i w domu. I nikt nie powinien Ci wmawiać, że Twoje szczęście czy spełnienie jest mniej prawdziwe.
Zakładając wydawnictwo, a szczególnie tworząc serię „Edukacja rodzinna” przyświecała mi jedna myśl – pokazać tę różnorodność. Poniżej znajdziesz fragment, w którym wyjaśniam skąd ten pomysł. Pochodzi on (z lekkimi modyfikacjami) z książki „Zabawy architektoniczne. Wychowanie przez budowanie”. Odnosi się jednak do wszystkich książek z serii, w tym do książki „Dobry warun na zdrowie” Joanny Nawrockiej-Rohnki, która ukaże się lada moment czy książki Darii Panek-Płókarz, którą oddamy w Twoje ręce z początkiem roku.
Od samego początku istnienia magazynu „Kreda” jestem jego wierną czytelniczką. Z zaciekawieniem czytam każdy numer, znajduję tam inspirację i motywację. Ale zdarza się też, że staje się dla mnie źródłem frustracji. Po numerze o muzyce doszłam do wniosku, że zaniedbuję wychowanie muzyczne swoich dzieci, po numerze o książkach stwierdziłam, że za mało czytamy, a po numerze o językach obcych załamałam się zupełnie… I wtedy przypomniało mi się moje dzieciństwo. Mój Tata zachęcał mnie i moje rodzeństwo do uprawiania sportu. Mogło to być cokolwiek, ale mieliśmy się ruszać. Gdy była taka możliwość (lub potrzeba) Tata uczestniczył w zajęciach razem z nami. Jeździłam konno, uprawiałam ju-jitsu, pływałam, grałam w badmintona, jeździłam na rowerze. To był jego sposób i jego pomysł na spędzanie z nami czasu. Czy zostałam sportowcem? Nie. Czy to przeszkodziło rozwijać moje zainteresowania matematyczne, językowe i teologiczne, a potem architektoniczne? Nie.
Nie chodzi o to, żeby każde dziecko grało na instrumencie, startowało w zawodach sportowych, rzeźbiło i projektowało ogrody. Wychowuję swoje dzieci w taki, a nie inny sposób, bo to jest mój sposób. Twój może być zupełnie inny. I to jest piękne!
Wymarzyłam sobie serię wydawniczą, którą nazwałam „edukacja rodzinna”. Nie używam sformułowania „edukacja domowa”, bo z książek, które planujemy wydawać, skorzystają zarówno rodzice edukujący domowo, jak i Ci, których dzieci uczą się w szkołach systemowych, a także nauczyciele i edukatorzy prowadzący zajęcia pozalekcyjne. Zwróć też uwagę, że nie piszę o edukacji dzieci. Nieprzypadkowo pojawia się tu słowo „rodzina”. Bo prawdziwa edukacja to nie nauka faktów z podręcznika. To styl życia.
Do udziału w cyklu zaprosiłam rodziny, które żyją pasją i wychowują dzieci zgodnie z własnym pomysłem. Sportowcy, biolodzy, muzycy, artyści, osoby zafascynowane nowymi technologiami, przedsiębiorcy, podróżnicy. W każdej książce znajdziesz opowieść o tym, jak żyją i jak wychowują dzieci. Będą też propozycje aktywności, porady i przepisy. Dołożymy wszelkich starań, aby były to książki przydatne i inspirujące. Ale moim głównym celem jest pokazanie Ci, jak różnie można żyć.
Wychowanie dzieci samo w sobie jest wystarczająco trudne. Dlatego przestań stresować się tym, że nie robisz tego, co inni i zacznij robić to, co kochasz najbardziej. Martwisz się, że w ten sposób zaniedbasz jakieś ukryte talenty dziecka? Że opowiadając mu o malarstwie, które Cię fascynuje, nie zauważysz, że to urodzony piłkarz? Uwierz mi – zauważysz. Malarstwo, którym się zajmujesz nauczyło Cię wrażliwości i zwracania uwagi na detale. Gdy tylko w oku Twojego dziecka pojawi się iskra – dostrzeżesz ją. I wtedy pozwól mu za tym popłynąć. Twoje dziecko szybko nadgoni kolegów, którzy trenują od 3. roku życia. Podąży za swoją pasją, bo nauczyło się tego od Ciebie!
|