Witaj.
Co to był za tydzień.
Zacięła się moja wewnętrzna płyta na bardzo trudnym kawałku. Równolegle zresztą do finałów Konkursu Chopinowskiego, w który wsłuchuję się od przeszło trzech dekad - leciały we mnie inne piosenki.
W pewnym momencie usiadłam w kawiarni i skapitulowałam. Refreny tak gorzkie jak tabletki emskie waliły po mnie, ślepe na to, jak to boli. Zaczęłam więc słuchać. Tego, jak się rozkręcają, i tego, jak w środku jakaś część kurczy się, gubi, nie ma jak się obronić. Powiedziałam sobie, że widzę, jak bardzo coś trudnego dla mnie właśnie się rozgrywa. W związku z czym potrzebuję teraz ostrożnie i powoli. Wszystko, co będę robić. Ostrożnie i powoli.
Odporności psychicznej nie da się budować przy pomocy twardych metod. Szorstkich słów. To tylko iluzja, że wtedy, gdy pojedziemy po sobie, to, co trudne ("a powinno być łatwe"), stanie się łatwe.
I to jest na przykład wewnętrzna piosenka z refrenem "powinno".
Możesz sprawdzić, co się dzieje w Twoim ciele, gdy słyszysz to słowo. "Powinno się". Bezosobowe, bo wewnętrzny krytyk chce, byśmy wierzyli, że przekazuje nam obiektywną prawdę o świecie.
A nie, że śpiewa piosenkę utkaną ze słów pozbawionych współczucia.
U mnie "powinno" sprawia, że czuję, jak rośnie napięcie. W miejscach, które już dobrze znam. Przyrasta jak kolejne frazy w "Allegro maestoso" koncertu e-moll (opus 11).
A potem kaskadami eksploduje i ściąga w dół, gdzie basowe klawisze dobiegają krańca lewej strony klawiatury.
A tam jest coraz mniej życia.
Tak bardzo potrzebujemy w sobie kogoś, kto nas weźmie w obronę. Kto zaśpiewa piosenkę pełną dobroci i czułości.
Trzymam kciuki, by ta postać w Tobie i we mnie coraz częściej miała mikrofon.
A jeśli chcesz pobyć ze swoim dialogiem wewnętrznym i uczyć się świadomie rozmawiać z tym, co on zgłasza - zapraszam Cię, dołącz do środowego warsztatu [TU].
Ciepłe pozdrowienia z wiatrem na Dolnym Śląsku Ci ślę,
Małgosia
|