Wychodząc z jednej uliczki, trafia na skraj parku. Wchodzić? Nie wchodzić? Latarnie ledwo się tlą, pulsując miejscami, przy okazji niwelując jakąkolwiek widoczność. Krok, dwa, piętnaście. Franek wszedł do parku. Nagle w niemal totalnej ciemności, gdy wzrok już się przyzwyczaił, zauważa dziwne coś wystające z krzaków. To kolejne śmieci? Podchodzi. To… człowiek! Martwy!
Niemal w tej samej chwili rozlegają się krzyki, parkowe zarośla przeszywa dźwięk policyjnych syren, a w tle słychać tylko “proszę się nie ruszać”, “ręce do góry”, “jest pan aresztowany, wszystko co pan powie, zostanie użyte przeciwko panu”. Życie przeleciało Frankowi przed oczyma. 30-latek wkręcony w jakieś kryminalne sprawki? W morderstwo!? Przecież to nie może się tak skończyć. Nie mają dowodów!
- Kamery miejskie odnotowały dziwną postać w kapeluszu, która uprowadza ciało i wrzuca ją w te krzaki. Jest pan aresztowany, grozi panu dożywocie, z możliwością wyjścia po 25 latach. - powiedział wysoki mężczyzna przy ciele, w stroju policyjnym. Jego oczy odbijały się w mieniących i pulsujących poświatach latarni.
- Przecież to nie ja! - odpowiedział szybko Franek. Jego ręce były już mocno skrępowane z tyłu, nadal jednak nie wierzył, że to dzieje się naprawdę.
Minęło kilka godzin, podczas których komisarze spisali Franka i obejrzeli ciało. Śladów nie było. Poza tym nagraniem z kamery. Po usilnych próbach i rozmowach, Frankowi udało się zobaczyć światło w tunelu. Jednak ledwo się tliło.
- Jeżeli uważasz, że to nie Ty jesteś na nagraniu, damy Ci 48 godzin. Wskażesz przestępcę i oczyścisz się z zarzutów. Będziesz pod stałą kontrolą naszych ludzi. Wchodzisz w to, czy od razu jedziemy na komisariat?
|