Hej!
Na początku lipca 2022 do sprzedaży trafił Mini-Kurs Process Explorera a ja po raz kolejny dzielę się wynikiem finansowym i innymi informacjami zza kulis bloga. Dziś newsletter o Mini-Kursie, za jakiś czas będzie o nowym zestawie narzędzi, którego używam do sprzedaży i fakturowania kursów i szkoleń.
Głównym zadaniem Mini-Kursu Process Explorera było sprawdzenie, czy nowy proces sprzedażowy działa jak należy. To dało się zweryfikować jedynie „na żywo”, z prawdziwymi kupującymi i prawdziwym produktem - najlepiej na tyle tanim, by nabywcy wybaczyli ewentualne potknięcia przy przetwarzaniu płatności lub przydzielaniu dostępu do materiałów.
|
|
|
|
Pomysł na produkt kategorii Mini był prosty. Po pierwsze - miał trafiać do szerokiego grona tzw. power userów czyli osób niezwiązanych zawodowo z IT, ale interesujących się komputerami. Po drugie - miał być koncentratem wiedzy na wybrany, wąski temat. Po trzecie - miał powstać szybko i sprawnie.
Process Explorer był tu dobrym kandydatem - to narzędzie dla zaawansowanych użytkowników, ma bardzo duże możliwości a przydaje się w sytuacjach, gdy Windows zamula i nie wiadomo, dlaczego. Jednocześnie jednak nie wszyscy power-userzy rozumieją dane prezentowane w różnych oknach programu, więc krótkie wprowadzenie było przydatne. Zaawansowane opcje pominąłem celowo - i tak ciężko byłoby objaśnić je osobom bez odpowiedniego przygotowania.
Produkcję planowałem na luty-marzec i wtedy wybuchła wojna. Nie potrafiłem skupić się na hobby, jakim jest blog - non-stop siedziałem na Twitterze i gapiłem się na doniesienia z frontu, gdzie najpierw prognozowano upadek Kijowa w ciągu kilku dni, potem kontratak który zmiecie siły zbrojne Federacji Rosyjskiej w kilka tygodni, potem była Bucza i cała reszta. To na ekranie, bo na żywo - masa uchodźców, którzy potrzebowali pomocy w nowej sytuacji, w nowym kraju.
W końcu jednak wróciłem do testowania nowego zestawu narzędzi sprzedażowych - o tym jeszcze napiszę. Testy i integracja zajęły więcej czasu, niż planowałem, potem wziąłem się za realizację Mini-Kursu. Spisałem listę zagadnień, podzieliłem na odcinki, nagrałem wideo z narracją, przygotowałem animacje i obrazki, na końcu zmontowałem całość i… wszystko wywaliłem do kosza. Czemu?
Nie byłem zadowolony z jakości, i to na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze - nagrania wideo zrealizowałem w nocy, wyszły zaszumione i zbyt ciemne. Małe okienko w rogu ekranu wyglądało jeszcze jako-tako, ale kilka ujęć pełnoekranowych już nie. Cóż, nawet te „lepsze” webcamy Logitecha są kiepskie.
Po drugie - nie podobała mi się warstwa narracyjna. W dłuższych formach, podczas gawęd albo szkoleń, mogę „szyć” z głowy na bazie zwięzłych notatek i efekt jest niezły. W Mini-Kursie taka metoda nie działała. Demonstracje wideo wymagały dokładnego planu, co kiedy powiedzieć, gdzie ma być pauza, ile ma trwać i tak dalej. Cóż było robić, napisałem całe szkolenie słowo po słowie i nagrałem się drugi raz, tym razem czytając tekst z ekranu. Nagrania realizowałem w dzień, dzięki temu jakość wideo była dostatecznie dobra (choć było to ostatnie użycie Logitecha C920).
Było jedno „ale” - klienci donieśli, że kilka odcinków Mini-Kursu ma dźwięk tylko w lewym kanale. U mnie podczas montażu było OK. Sprawdziłem na laptopie - też jest OK. Co tu jest grane? Otóż: nie usłyszałem usterki przy montażu ani późniejszej weryfikacji, bo w obu komputerach korzystam z karty dźwiękowej SoundBlaster G1. Jej oprogramowanie kreatywnie miksowało jeden kanał w stereo-bajereo…
|
|
|
|
Podczas produkcji miała miejsce zwyczajowa rozkmina - czy ktokolwiek kupi Mini-Kurs? A może będzie to nagły hit i bestseller? Jak już wspominałem, jego rolą było przetestowanie procesu sprzedaży, więc nie badałem potencjalnego popytu. Ale spekulować mogłem.
Wiedziałem, że najlepszym kanałem promocyjnym będzie newsletter. Gdyby konwersja wyniosła 10%, czyli dużo, sprzedałoby się ponad 300 egzemplarzy. Szanse na to były jednak małe, bo typowa „otwieralność” maili wynosi 50-60%, więc zakup przez co dziesiątego (rzeczywistego) odbiorcę oznaczałby raczej 150 egzemplarzy. Miałem jednak nadzieję, że Twitter, Facebook i LinkedIn złożą się na drugie tyle, przyjąłem 300 egzemplarzy jako realistyczny poziom możliwy do osiągnięcia.
500 sztuk było wariantem optymistycznym, natomiast mniej niż 100 sztuk uznałbym za porażkę. Przyjrzyjmy się rzeczywistym wynikom.
|
|
|
|
Sprzedaż Mini-Kursu Process Explorera rozpocząłem 10. lipca, w niedzielę. Rano wiadomość trafiła do pierwszych 500 subskrybentów newslettera, wieczorem do 1000. W poniedziałek mail trafił do pozostałych 1690 subskrybentów. System mailingowy odnotował 54.9% otworzeń maila i 12.5% kliknięć, w ciągu pięciu dni sprzedało się 109 egzemplarzy kursu. Konwersja wyniosła więc 3.4% (lub 6.2%, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko otworzone maile).
15. lipca wysłałem wiadomość jeszcze raz do 1584 osób, które wcześniej nie otworzyły maila - taki sposób zwiększania skuteczności dotarcia jest polecany przez praktyków e-biznesu. Powtórkę otworzyło dodatkowe 369 osób, jednak w ciągu trzech kolejnych dni sprzedaż wyniosła jedynie 9 dodatkowych sztuk.
Ciekawa może być wizualizacja, jak rozłożyły się kliknięcia w przyciski prowadzące do koszyka z kursem. Po lewej stronie opis elementów maila sprzedażowego, po prawej informacje o procencie kliknięć. Uwaga - kliknięcia to nie zakupy, aż tak nikogo nie śledzę.
|
|
|
|
Kliknięć w przyciski było ponad 420 a nadspodziewanie duża popularność pierwszego przycisku od góry to chyba jednak nie tyle rezultat nagłej chęci zakupu, lecz sposób na szybkie sprawdzenie ceny. W mailu pojawia się ona dopiero w połowie.
Jak do sprzedaży dołożyły się social media? Spójrzmy na ilustrację - zaznaczyłem na niej daty wysyłki maili na newsletter oraz wstawienia postów na sociale:
- Twitter (12800 obserwujących) - 11400 wyświetleń tweeta i 335 kliknięć linka,
- Facebook (4080 obserwujących) - 2350 odbiorców i 71 kliknięć linka
- LinkedIn (2900 obserwujących) - 1851 unikalnych wyświetleń i 188 kliknięć linka.
|
|
|
|
Na Twitterze moje treści najlepiej konwertują się na sprzedaż, natomiast w LinkedInie uwagę zwraca duży procent kliknięć w link (dane na podstawie analityki serwisów, rzetelność nieznana). Nie wiem zresztą, skąd taka popularność profilu Informatyka Zakładowego na LinkedInie - trafiają tam prawie wyłącznie ogłoszenia o nowych artykułach. Może stężenie motywacyjnego korpobełkotu jest takie, że bywalcy czepiają się każdego strzępu treści merytorycznych?
Przychody wyniosły 3774 zł, sprzedały się 222 sztuki Mini-Kursu. Nie da się dokładnie przypisać zakupu do źródła informacji, niemniej newsletter i social media odpowiadały za wynik sprzedażowy mniej-więcej po połowie. Osobna blogonotka na temat Mini-Kursu nie powstała.
Odczucia? Patrząc na przychody - nieco poniżej oczekiwań. Gdy chodzi o test procesu sprzedażowego - pełen sukces, wszystko działa jak należy.
Przychody pokryją półroczne koszty funkcjonowania bloga. Chyba. Blogonotka sprzed pół roku o tzw. „Polskim Ładzie” jest już nieaktualna, od połowy 2022 będę mógł odliczać od przychodu pół składki zdrowotnej.
Blog nadal stanowi hobby realizowane po godzinach.
|
|
|
|
Jakiś czas temu trafiłem w sieci na serwis Bonjoro, który pozwala nagrywać klipy wideo dla każdego odbiorcy z osobna. Już wtedy zaplanowałem sobie, że skorzystam z niego do wysyłania podziękowań nabywcom kursu. Zautomatyzowałem dodawanie zadań do Bonjoro, wynikowe filmiki wyglądały mniej więcej tak:
|
|
|
|
Muszę powiedzieć, że świetnie się bawiłem podczas nagrywania, choć dwa pierwsze dni sprzedaży wymagały naprawdę długich spacerów. Polecam Bonjoro każdemu twórcy internetowemu, który chce usłyszeć coś miłego od swoich klientów. Oto kilka odpowiedzi, jakie dostałem od adresatów:
„Szacunek za całą Twoją robotę!”
„Tomek, dziękuję za dobrą robotę którą wykonujesz!”
„Hello, Twoje kursy to mistrzostwo świata samo w sobie ale całe to "otoczenie" jak np. ten serwis bonjoro to kopania wiedzy warta drugie tyle co kursy :-)”
„To pewnie nie ostatnia rzecz, jaką kupiłem od Ciebie. Dostarczasz bardzo wartościowe treści”
Co ciekawe, niektórzy czytelnicy skorzystali z otwarcia sprzedaży Mini-Kursu, by… wpłacić mi datek za moją twórczość:
„Kompletnie nie potrzebuję tego kursu, gdyż lata temu pożegnałem się z "okienkami". Niemniej jednak robisz świetną robotę a ponadto "sprzedajesz" ją w godnych wsparcia modelach biznesowych, przeto zakupiłem ten kurs. :)”
„Cześć, PE znałem już od dawna, ale i tak mini kurs zakupiłem, aby choć w minimalnym stopniu wesprzeć bloga. Dzięki Twojemu artykułowi na temat aplikacji Backblaze backup, zacząłem tego używać, a dosłownie kilka miesięcy później kiedy mój DELL padł, uratowało to masę moich danych. Dzięki!”
Kiedyś rozważałem, czy założyć konto na serwisach typu Patreon albo Patronite, ale ostatecznie pomysł ten odrzuciłem. Przyjmując datki, czułbym przymus regularnego dostarczania nowych treści. Wolę pisać, kiedy mam czas i chęć, zaś bloga monetyzować poprzez sprzedaż własnych produktów. Jak widać, chętni do wpłacenia datku znaleźli swój sposób ;-)
|
|
|
|
Mini-Kurs Process Explorera pozostanie w ciągłej sprzedaży. Możesz kupić go w każdym momencie.
Bonjoro nie pozostanie w ciągłym użyciu, bo kosztuje 100-150 złotych miesięcznie. Sprzedaż Mini-Kursu to teraz kilka sztuk tygodniowo, głupio byłoby wydać cały zysk na abonament Bonjoro. Jeśli ktoś dokona zakupu do końca września, na pewno dostanie swój filmik - potem takiej gwarancji nie będzie.
Aha, co do linkowanego wyżej klipu, w którym na ekran trafiło 50 kadrów z Bonjoro naraz - dzięki dwóm przebiegłym sztuczkom jego przygotowanie trwało niespełna godzinę. Proces produkcji opiszę niebawem w osobnej blogonotce.
Tymczasem zaś wkrótce startuje przedsprzedaż drugiej edycji „Szkolenia z automatyzacji pobierania danych z internetu” - będzie ona poszerzona, ulepszona i uzupełniona o to, czego zabrakło w edycji pierwszej. Szczegóły niebawem!
|
|
|
|
Tyle na dziś, trzymajcie się! Tomek Zieliński
|
|
|
|
|