Cześć!
Nie wiem jak Wy, ale ja byłem w ogromnym szoku oglądając niedawny atak na Kapitol w USA. Jeszcze 2 lata temu spacerowałem po Waszyngtonie, DC i Kapitol był mnie symbolem porządku i silnego Państwa.
6 stycznia wszyszcy widzieliśmy, jak zwolennicy Trumpa przechadzają się po środku budynku dewastując najważniejsze w kontekście amerykańskiej polityki pomieszczenia.
To nie był wyjątek.
W czerwcu 2019 oglądaliśmy horrendalne sceny walki z ulic Hong Kongu. Mieszkając przez kilka miesięcy w Causeway Bay, miałem możliwość obserwować, jak rozwinięta i dojrzała jest ich lokalna społeczność. Wtedy również byłem w szoku, jak szybko można zniszczyć zaufanie do lokalnych polityków oraz sprofanować wiele z lokalnych obyczajów.
Ale nie trzeba szukać daleko — jeszcze w październiku wprowadzono w Polsce zaostrzone przepisy dotyczące aborcji, co odbyło się wbrew woli większości społeczeństwa.
Piszę o tym nieprzypadkowo.
Te wydarzenia uczą nas, że niezależnie od tego, gdzie mieszkamy – nawet, jeśli to “kraj pierwszego świata” – zawsze jest wielkie ryzyko, że nasze obecne miejsce zamieszkania w bardzo szybkim tempie może diametralnie zmienić swoje zasady działania, zaostrzyć prawo lub po prostu stać się niebezpieczne. Wtedy – razem ze swoimi rodzinami – możemy nagle znaleźć się w bezpośrednim niebezpieczeństwie, a w najlepszym wypadku po prostu utracić nasze wolności.
Czy jest jakiś sposób, jak sobie z tym poradzić?
Do niedawna rozwiązania były dwa.
- Dzięki demokracji, mogliśmy wpłynąć na nasze otoczenie głosowaniem. Jest to jednak mało efektywne.
- Rozwiązanie drugie to portfel. Mając wpływy i znajomości, ale też prowadząc większy biznes, możemy lobbować o zmianę przepisów. To jest powszechne rozwiązanie w USA, gdzie politycy otrzymują wielkie datki od darczyńców.
Żaden z tych sposobów nie jest łatwy ani szybki.
Czy istnieje inne rozwiązanie?
Mieszkaj tam, gdzie traktują Cię najlepiej
Trzeci sposób to “głosowanie nogami”, które stało się bardzo łatwe dzięki popularyzacji pracy zdalnej.
Wbrew pozorom nie jest to nowy koncept.
Już w 1956 r. ekonomista Charles Tiebout opublikował pracę naukową, która analizuje możliwe konsekwencje społeczeństwa, które ma możliwość swobodnie przenosić się pomiędzy miastami. Nazywamy to sortowaniem Tiebouta.
Dzięki temu wiemy, że ten system umożliwia swobodniejszą konkurencję miast i krajów między sobą, a w konsekwencji i ostatecznie – lepsze warunki dla mieszkańców.
Dzięki szerzeniu pracy zdalnej i – przez to – większej niezależności geograficznej rosnącej części społeczeństwa, “głosowanie nogami” staje się faktem :)
Bardzo głośno zrobiło się o tym w USA, gdzie 2020 stał pod znakiem ucieczki z wielkich miast (szczególnie SF) i zwiększania popularności nowych miejsc, takich jak Texas i Miami, które kuszą m.in. dużo bardziej korzystnymi podatkami, niższymi kosztami życia i lepszą pogodą.
W kolejnych odcinkach będę więcej pisał o decentralizacji swojego życia w różnych obszarach.
Tymczasem polecam materiały poniżej :)
|