Witaj ciepło!
To już trzeci z serii listów o odporności psychicznej.
Pisałam o łagodności dla siebie, a potem o widzeniu siebie. Dziś chcę dorzucić kolejny kawałek, który buduje rezyliencję.
Możemy mieć taki pogląd, że odporność znaczy: nie czuć. I ludzie odporni wielu rzeczy po prostu NIE CZUJĄ. Nie bywa im przykro, nie płaczą, nie irytują się.
Jak James Bond, który spada z kilkudziesięciometrowego mostu do wody, postrzelony przez wspólniczkę, spędza ileś miesięcy na wyspie, upijając się do nieprzytomności tequilą - i nie ma takiej rzeczy na niebie ani na ziemi, która by go naprawdę ruszyła.
A jednak być odpornym to właśnie czuć.
Odporność psychiczna wynika z coraz lepszego kontaktu z własnymi uczuciami. Kiedy dobrze rozpoznajemy, co się u nas dzieje.
Stajemy się coraz bardziej odporni, kiedy uczymy się być ze swoimi uczuciami.
Pamiętam dobrze historię z książki Brené Brown Dary niedoskonałości. Brené zamieściła na blogu swoje bardzo zwykłe zdjęcie z wyjścia do kina z przyjaciółką - i otrzymała wiadomość zwrotną od czytelniczki: "Nigdy bym się nie pochwaliła takim zdjęciem publicznie".
Autorka poczuła się tak dotknięta, że napisała kilka wersji bardzo złośliwej odpowiedzi. Żadnej jednak nie wysłała. Poszła biegać, a z trasy zadzwoniła do przyjaciółki ze zdjęcia. Ta po krótkiej rozmowie powiedziała, że poczułaby się bardzo urażona takim komentarzem i zaczęłaby płakać.
Zapamiętałam ten fragment z mojej pożółkłej już wersji książki na długo. Poruszyło mnie bardzo, że odważnym byłoby to: poczuć, jak zabolało i zapłakać.
Kiedy gwałtownie przychodzi do mnie zawód albo zawstydzenie, łatwiej naprawdę się wściec! Zwymyślać wszystkich, winnych i niewinnych. Ubrać na siebie kolczastą zbroję, żeby już nic, nigdy i nikt. Albo iść kupić paczkę czipsów i tabliczkę czekolady.
Znacznie trudniej jest zapłakać.
Poczuć, jak bardzo coś zabolało.
Otoczyć współczuciem swoje własne cierpienie.
Opłakać.
Właśnie w taki sposób sobie samej okazać szacunek i troskę.
Nie mówiąc, że "zawracanie głowy", ale pozwalając tej głowie przestać wykonywać ciężką pracę odcinania od uczuć. Pozwolić jej za to o tych uczuciach pomyśleć.
Odporność to cztery ściany naszego wewnętrznego domu, w którym intymnie spotykamy własne uczucia, zanim dowie się o nich ktokolwiek inny. Gdzie siedzimy z nimi przy herbacie i patrzymy sobie w oczy. I z tym wszystkim myślimy, co dalej.
Jak do dla Ciebie brzmi?
Trzymam mocno kciuki za Twoją przyjaźń z uczuciami,
Małgosia
I zapraszam na warsztaty w październiku - na pierwszym z nim możesz zacząć budować relację ze swoją złością. Na drugim - wzmacniać odporność przez uczenie się dbania o siebie. Na trzecim - wsłuchiwać się w swoje wewnętrzne dialogi.
Dla chętnych na więcej niż jeden warsztat - są zniżki (informacje poniżej).
Do usłyszenia!
|